Wspomnienie o Vladimirze Kleinwachter
Trudno się pogodzić ze śmiercią, a szczególnie, gdy dotyczy to bliskich osób, a do takich zaliczał się Vladimir, życzliwy mnie i całemu POL-ILKO. Jak tylko poznałam Go na Kongresie Światowym IOA w Australii, to był rok 1994, w Adelajdzie, tak zawsze był obecny w każdym moim działaniu związanym z pracą w POL-ILKO i związkach ze Światowym Towarzystwem Stomijnym.
Trudno mi pisać "był" i dlatego pisząc to wspomnienie często używam słów, że "jest" i muszę się korygować, bo zmarł 4 marca tego roku, więc stale słowo wraca "jest".
Gdy wspominam, to Jego twarz wraca zawsze ta sama. On się nie zmieniał fizycznie. Był człowiekiem wykształconym, inteligentnym, wrażliwym, bardzo wspomagającym innych, oddanym sprawie Towarzystwa stomijnego. Przez wiele lat był prezesem czeskiego ILKO, potem Prezesem Europejskiego Towarzystwa Stomijnego EOA, aż wreszcie stanął na czele Światowego IOA, ale choroby nie pozwoliły mu długo pełnić tej funkcji.
Potrafiliśmy przegadać wiele godzin o tym, jak pracować na rzecz ludzi ze stomią. Ale też poruszaliśmy wiele innych tematów nurtujących człowieka. Było też wiele śmiechu, bo On Czech, ja Polka to językowo nie raz słowa nas śmieszyły, a nie raz były odwrotnością i trzeba było przechodzić na j. angielski, aby zrozumieć.
Vladimir był wykładowcą fizyki kwantowej, dla mnie czarna magia, i próbował mi tłumaczyć te zawiłości, nigdy nie czuło się u Niego jakieś wyższości. On lubił ludzi i nie izolował się, jak często to bywa u naukowców.
Wiele wspomnień to spotkania moje z Nim na Kongresach w świecie związanych z Towarzystwem Stomijnym. Wspominam mój pierwszy wyjazd jako prezes Polilko na Kongres IOA do Australii i to dosłownie za szeroką wodę i na szerokie wody. Z naszego kraju byłam sama, początki mojej działalności w POLILKO, a tam stomicy z całego Świata i z każdego kraju po kilku i wtenczas na pierwszej po przyjeździe kolacji wśród 300 osób nieznanych, ja stojąca sama, trochę zagubiona, a tu pomocna dłoń Vladimira, najpierw rozmowa po angielsku, bo nikt z nas nie wiedział kto jest kto, a potem już polski, czeski i tak jakbyśmy się znali od zawsze.
Potem były spotkania w Izraelu, Kanadzie, Holandii, Danii, Portugalii, Włochy, Litwa itd., wiele spotkań w Czechach i w Polsce. W polskich spotkaniach Vladimir był obecny zawsze i to nie tylko, gdy to było spotkanie wielu krajów, jak w Poznaniu na Kongresie Stomijnym Europy Środkowo-Wschodniej, ale w różnych krajowych spotkaniach w wielu miejscach w naszym kraju, od pierwszego w Szczecinie, potem Lublin i wiele by wymieniać miast i miejsc, po ostatnie, gdzie się z Nim spotkałam w Zielonej Górze.
Stale ze sobą korespondowaliśmy, tych wymienianych maili było sporo, i życzenia świąteczne, te ostatnie to Boże Narodzenie. Życzenia przysyłał ze swoimi obrazami, bo Vladimir malował i robił artystyczna fotografie.
Vadimir był też w moim domu, poznał moją rodzinę, a ja miałam przyjemność poznać Jego żonę Hane.
Tak dużo lat, tyle wspomnień, proszono mnie o krótkie wspomnienie i takie zrobiłam, ale o tym człowieku można byłoby napisać setki stron i opowieści nie byłoby końca.
Pozostanie w pamięci wielu osób a w mojej szczególnie.
Alina Matysiak
prezes POLILKO 1992-2004
honorowy członek POL-ILKO